- Hmm, ciekawe co Mama zjadła i się nie podzieliła?
A co mogła? Owsiankę. Ale dla odmiany nocną. Słoikową.
I żeby pozostać w zgodzie ze swoją poranną naturą. Śpiocha. Błonnik z kofeiną połączyła. I wyszła mieszanka. Wstrząsająca. Bo nawet Gizmolove łypało ciekawie. Chybocząc się na tych koślawych nóżkach. I ryjka w laleczkę Chucky wykrzywiając. Że jego łyżeczką. A się nie podzieliła nawet...
Dzień dobry bardzo, Śpiochy!
Pakowanie wyssało z nas siódme poty. Walczyliśmy cały weekend.
Wiedziałam, że dzisiejszy poranek powitam mocnym kojotem. I worami po same cycki. A to nie koniec rozrywek. Bo jeszcze wałówkę zrobić trzeba. Stwórcę zwodować. Chałupę wyszorować. I wtedy dopiero można pomyśleć o... Brrr! Aż mi się nie chce myśleć ile tego jeszcze!
A po pracowitej niedzieli każda poniedziałkowa minuta na wagę złota. Więc co by czasu na poranne garowanie nie marnować. Owsiankę nocną nastawiłam. Rano tylko hyc z lodówki. Do mikrofalówki. Bo zimnej póki minus ten za oknem nie zdzierżę!
I voila.
I voila.
Dobre 15 minut dłużej. Z Gizmolem... na twarzy. Ech, łóżko rodzinne :D
I tylko zalety. Nie dość, że się sama robi. To pospać dłużej daje. I kopa. Podwójnie.
Na dzień dobry polecam. Zwłaszcza poniedziałkowe. Bo te podobno najgorsze.
Abstrahując od pakowania, zupełnie nie wiem... jak można Nie lubić poniedziałku! Przecież to taki fajny film.
Na zdrowie!
* * *
Od dziś dopóki starczy sił. I pomysłów. Co poniedziałek będę Was witała.
Owsiankowo. Niestandardowo.
Owsiankowo. Niestandardowo.
Tak. Tak. Specjalnie dla Was będę publikowała ciekawe przepisy na owsianki.
I jak? Wstrząśnięci? Czy niezmieszani... poniedziałkiem?