Rany, co z miesiąc! Nie planowałam trzydziestu czterech dni bez blogowania, ale stało się. Życie tak zadecydowało. Po raz drugi postawiło na swoim. I wywróciło się do góry nogami. Na szczęście moja "choroba" jest uleczalna, a ja pomału wracam na właściwe tory.
Gdybym miała zamknąć maj na blogu w jednym słowie, to zdecydowanie będzie to niemoc. Nie byłam w stanie ukończyć ani jednego tekstu, a rozgrzebałam ich czternaście (!). Nie podjęłam żadnej gościnnej współpracy, choć tym razem to ja wylądowałam na salonach.
Zobacz Blogerzy radzą: jak pisać bloga kulinarnego?
Miał być newsletter, a będzie tylko zabójczy nius. Nie oznacza to jednak, że się nudziłam. Wręcz przeciwnie.
Utaplana we własnych bełtach niemal każdy poranek witałam z głową w klozecie. Zachcianki zajadałam truskawkami, a wymuszony przez hormony brak kofeiny rekompensowałam sobie kompotem. Z truskawek rzecz jasna.
I tym hiciorowatym browniesso!
Gwarantuję, że ten przepis na pewno Ci się spodoba. Od razu go sobie zasejfuj Follow a następnie zrób! Pychotka!
Browniesso
1 szklanka masła, topionego
2 szklanki cukru pudru
1/3 szklanki kawy rozpuszczalnej
4 jajka
1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
1 szklanka kakao
Masło utrzyj z cukrem. Dodaj kawę i mieszaj do połączenia. Następnie kolejno dodawaj jajka. Na końcu wsyp mąkę i kakao. Dobrze wymieszaj.
Masę wylej na przygotowaną wcześniej blaszkę (wyłóż papierem do pieczenia formę 9x13) i piecz w piekarniku nagrzanym do 180 st. przez 30 minut.
Był jeszcze tort dla kogoś wyjątkowego. Pyszny, truskawkowy w akompaniamencie kremu straciatella. Cóż hormony robią z matką?!
Koniec słodzenia, ileż można. Już mi lepiej, dlatego w końcu mogę podsumować kwiecień, który przeminął bez echa. A to duże niedopatrzenie z mojej strony. Tym bardziej, że był on dla mnie bardzo dobry, jakościowo najlepszy ze wszystkich miesięcy do tej pory jeśli chodzi o wpisy, liczbę gości i statystyki.
Dla przypomnienia. Dla nowych Czytelników. I dla porządku.
Blogi do kawy.
Żeby tradycji stało się za dość... Nie polecę dziś żadnego bloga. W zamian znalazłam, a raczej autorka tego pięknego profilu polubiła jedno z Gizmolovych zdjęć na instagramie, i postanowiłam się nim z Wami podzielić. Ja przepadłam bez reszty!